Czuję, że nie przemyślał tego, ale wyraźnie to zrobił. Jakie jest jego argument? "Nie aresztujcie go, bo jest superintendentem"? Więc dopóki mam ważną pracę, mogę łamać prawo? Ludzie z wykształceniem mogą być łamiącymi prawo bezkarnie? Czy to nie jest absurdalne?