Alyssa Milano mówi, że usunęła swoje implanty piersiowe, aby pozbyć się „fałszywych narracji” i odzyskać swoje „autentyczne ja”. Możesz się z tego śmiać, a może nawet pomyśleć, że to narcyzm. Ale tak nie jest. Proszę, posłuchaj mnie. Mówi: „Dziś uwalniam te fałszywe narracje, te części mnie, które nigdy nie były naprawdę częścią mnie. Pozbywam się ciała, które było seksualizowane, które było wykorzystywane, które uważałam za konieczne, aby być atrakcyjną; aby być kochaną; aby odnieść sukces; aby być szczęśliwą. Dziś jestem swoim autentycznym ja. Dziś jestem wolna.” Wiesz co? Dobrze dla niej. To pozytywne i powinna być za to chwalona. Nie obchodzi mnie, że mówiła szalone rzeczy o Trumpie lub straciła rozum podczas COVID. To, co robi tutaj, to, co mówi, ma sens. To odważne i nie jest odrzuceniem kobiecości ani piękna. To nie jest brzydkie. To nie jest „woke”. To nie jest tylko osobiste. To odrzucenie przemysłu, który opiera się na wyprodukowanej niepewności. Hollywood sprzedaje kobietom historię, że ich ciała nigdy nie są wystarczające. Przemysł kosmetyczny i chirurgii plastycznej żeruje na tym — najpierw tworząc standard, a potem czerpiąc zyski z każdej próby jego spełnienia. Tworzy to presję, która wymaga, aby każda kobieta się dostosowała, niezależnie od tego, czy o tym wie, czy nie. Zachęty są jasne: im więcej kobiet wierzy, że są niewystarczające, tym więcej pieniędzy można zarobić na ulepszeniach, filtrach, implantach, zastrzykach i nieskończonych produktach. Każda „naprawa” generuje nowe zależności, nowe koszty utrzymania, nowe źródła dochodu. Efektem jest cykl, w którym jednostka nigdy nie wygrywa. Rynek zawsze wygrywa. A szkody, jakie to wyrządza kobietom, są trudne do zrozumienia. Sprawia, że kobiety czują się niewystarczające, a nawet nienawidzą siebie. Niektóre decydują się na operacje plastyczne, a inne czują się zmuszone do odrzucenia tego, czyniąc siebie celowo brzydkimi. „Woke” odrzucenie piękna jest reakcją, która zmusza kobiety do zakrywania swoich ciał kolczykami i tatuażami oraz nadawania sobie brzydkich feministycznych fryzur. Ale tak jak system, na który reagują, to również jest sztuczne. Wyprodukowany wygląd, który mówi „spójrz na mnie, jestem częścią kontrkultury”. To jest nieautentyczne. Zerwanie z tym przez Alyssę Milano jest znaczące. To nie jest jak schudnięcie po rozpasaniu. To odmowa dalszego płacenia za system, który mówi ci, abyś wyprodukowała swoją wartość. Ona odjęła zamiast dodać, a robiąc to, ujawniła oszustwo: nie potrzebujesz aparatu, aby być całością. To jest sedno sprawy. Autentyczność to odejmowanie. To przebijanie się przez hałas przemysłu zaprojektowanego, aby przekształcać ludzi w produkty. Decyzja Milano to jedna kobieta, która odchodzi od oszustwa, które prosperuje na utrzymywaniu kobiet w konflikcie z samymi sobą. I to przypomnienie: jedyna wolność, która jest oferowana, to ta, którą odbierasz dla siebie.